Zaczynam się upodabniać do większości dziennikarzy i redaktorów pracujących w mediach, którzy z własnej inicjatywy, ale w większości na zlecenie szefa szukają sensacji, aby programy, gazety, inne media “szły” i przynosiły zyski.

Czy taki tytuł nie zachęca do lektury? Zapewne większość z Was odpowie twierdząco, no bo co wspólnego mają te dwa wyrazy. Wyjaśniam – taki jest tytuł wybranego przeze mnie artykułu z magazynu ParkinsonsDisease.net. Okazuje się więc, że nie jestem jednak łowcą sensacji, lecz porządnym redaktorem porządnej strony internetowej porządnego stowarzyszenia.

Artykuł, jak wiele z poprzednio publikowanych nie wnosi treści merytorycznych. Jest raczej spojrzeniem z boku, dystansu na pewne aspekty naszej choroby. Ciekawy jestem czy takie myśli i spostrzeżenia są również czasem Waszym udziałem. Myślę, że tak. W końcu tego artykułu nie napisali kosmici.

A więc do dzieła, czyli lektury.

Miłość i ograniczenia lewodopy: Od ćpuna lewodopy

Autor: Shamsa, 11 października 2023

Jaką rolę odgrywa lewodopa w moim leczeniu choroby Parkinsona?

Gdybym był samochodem, lewodopa byłaby moim paliwem. Napędza i zasila moje zepsute ciało w sposób, w jaki nic innego nie może. Samochód nie może nic zrobić bez paliwa w baku. Podobnie, ledwo mogę napisać lub wypowiedzieć słowo “diddly-squat” bez lewodopy przepływającej przez obwody elektryczne mojego ciała.

Sztuczki przypominające voodoo, których dokonuje lek, są godne pochwały. Zmienia mnie z ledwo funkcjonującego, mamroczącego zombie  w pełni produktywnego, sprawnego i kompetentnego człowieka COŚ ROBIĄCEGO – przepraszam, miałem na myśli człowieka BĘDĄCEGO.

Co chciałbym powiedzieć o lewodopie?

Tak więc, dziękuję (milion, trylion razy) sprytnym małym naukowcom, którzy natknęli się na ten nowoczesny cud. Jest to złoty standard w przepisywaniu leków na chorobę Parkinsona od około 1960 roku.

Nasuwają mi się dwa pytania:

Jak pacjenci z chorobą Parkinsona radzili sobie z wyniszczającymi objawami przed wprowadzeniem lewodopy?

Dlaczego od tego czasu postęp w zakresie alternatywnych rozwiązań medycznych był tak powolny?

Czego nauczyły mnie czas i doświadczenie?

Dzięki darowi czasu, doświadczenia i mądrości z wdzięcznością zdaję sobie sprawę, że ten lek nie jest magicznym lekarstwem. Ani też nie twierdzę, że nim jest.

Jest to po prostu syntetyczna substancja chemiczna, która jest bardzo skuteczna w kontrolowaniu, ukrywaniu i maskowaniu objawów mojej choroby Parkinsona (przez większość dni). Robi tę tak szlachetną rzecz (tymczasowo) oszukując mnie i osoby wokół mnie, by myślały, że jestem pół-normalny – cokolwiek to nadużywane słowo “normalny” może oznaczać.

Jak skuteczna jest lewodopa w radzeniu sobie z moimi objawami?

Jednak pomimo swojej niesamowitej skuteczności i magicznych mocy, choroba Parkinsona jest potężnym nemezis i dlatego dzielnie szaleje we mnie. Zdeterminowana, by zrobić postępy i zdobyć więcej terytorium, lub w moim przypadku, zniszczyć wszelkie pozostałe receptory dopaminy, które wciąż mogą być na tyle odważne (a może wystarczająco głupie?), by pozostać przy życiu we mnie.

Tak więc, wraz z doświadczeniem, nauczyłem się, że cudowna lewodopa nie jest skuteczna w 100 procentach przypadków. Ale też nie powinna.

Czy to realne, by działała przez cały czas?

Z tego powodu byłem zmuszony zaakceptować fakt, że muszę być realistą w zarządzaniu moimi oczekiwaniami. Muszę również zaakceptować i uznać, że natura tego wroga jest degeneracyjna.

Oznacza to, że z czasem jego stan będzie się pogarszał i nasilał. Tak, być może mogę spowolnić jego postęp poprzez dokonywanie rozsądnych wyborów dotyczących stylu życia teraz… ale ostatecznie i nieuchronnie się pogorszy.

Tak więc, podczas gdy leki odgrywają kluczową rolę w zapewnianiu mi dobrej jakości życia, ostatecznie mogą nie być w stanie poradzić sobie z nieznośnym Parkinatorem. Trzeba przyznać, że ta świadomość wywołuje we mnie ogromne poczucie strachu i lęku.

Co dobrego daje zamartwianie się?

Często wpadam w tę pułapkę umysłu. Nieświadomie moje myśli błądzą, odwracają i rozpraszają moją uwagę… i rozbijają się z hukiem! Prorokuję i przewiduję, jak bardzo choroba Parkinsona się pogorszy.

W przeszłości nieświadomie stało się to destrukcyjną mentalną pętlą nawykową. Okazało się to szczególnie niepokojące, ponieważ nie jest to pozytywna ani korzystna pętla myślowa. To tylko pogorszyło złą sytuację.

W jaki sposób mój mózg mi szkodzi, zamiast mi pomagać?

Choć starałem się radzić sobie z tym mentalnym wzorcem myślenia, wciąż, bez mojej wiedzy, udaje mu się (Parkinsonowi – przyp. AK) podnieść swój brzydki łeb i zaatakować mój mózg. Stare nawyki umierają ciężko, prawda?

Tak więc, zamiast cieszyć się chwilą obecną i możliwościami, mój mózg irytująco warczy, naciska przycisk szybkiego przewijania do przodu, pomija wszystkie dobre rzeczy i powiększa obraz mnie siedzącego na wózku inwalidzkim, śliniącego się i gapiącego się bezmyślnie w przestrzeń.

To jest tak złe, jak to tylko możliwe dla mojego tak dramatycznego, podatnego na katastrofy mózgu. To mentalne wyobrażenie zrujnowało dobry nastrój lub moment przy wielu okazjach. Samookaleczenie i autosabotaż najgorszego rodzaju.

Jaki jest mój wewnętrzny dialog w tych trudnych chwilach?

Kiedy te niechciane i nieprzydatne ataki bombardowania mózgu zdarzały się w pierwszych latach diagnozy choroby Parkinsona, mój świat się rozpadał. Nie wstydzę się przyznać, że w tamtym czasie nie miałem żadnej odporności. Nie wykształciłem w sobie hartu ducha ani umiejętności uspokajania samego siebie i wyciągania się z szamba przygnębienia.

To było bezlitosne i nieustanne… unosiło się wokół mnie każdego dnia. Domagało się bycia zauważonym i uznanym, a jednocześnie powoli dusiło mnie i gasiło radość z mojego życia.

Co mówił ten wewnętrzny dialog?

Głucha pętla ryczała w mojej głowie te same przerażające obawy. Hipotetyczne scenariusze “co jeśli”, na które nie było łatwych odpowiedzi i od których nie było ucieczki.

“Dlaczego leki nie działają?”

“Nie mogę tego zrobić; nie chcę tego robić”.

“To więcej niż mogę znieść. Chcę wyjść. Nie chcę już tu być… w tym okropnym, złamanym ciele”.

Te dni i chwile były bardzo trudne do zniesienia. Trudne dla mnie i dla mojej rodziny. Widok kogoś tak pokonanego i zrozpaczonego był bardzo bolesny.

Jak widzicie autor nie zamyka sprawy. Używa czasu przeszłego. A co jest teraz? Nie wiemy. Każdy ma swoją własną sytuację, dobrą, złą, nieokreśloną. O którą zadbamy, a którą porzucimy – taki będzie nasz ciąg dalszy. Oby szczęśliwy.

Tak szczęśliwy jak mój mały ulubieniec misiu, gdy zajada się liśćmi eukaliptusa.

Wasz redaktor AK

Categories:

Tags:

Comments are closed

Stowarzyszenie Chorych na Chorobę Parkinsona i Ich Rodzin z Siedzibą w Gdyni

UWAGA – ZMIANA ADRESU

Adres:
ul. Żołnierzy I Armii Wojska Polskiego 28
81-383 Gdynia

E-mail:
parkinson-gdynia@o2.pl

Tel:
+48 517 306 595

Darczyńców prosimy o wpłaty na cele statutowe na nr konta

38 1090 1102 0000 0001 0022 2050
Bank Santander Oddział w Gdyni

O witrynie

Może to być dobre miejsce, aby przedstawić siebie i swoją witrynę lub wymienić zaangażowane osoby.

Skip to content