Wieść gminna niesie, że w tym tygodniu doszło do bezprecedensowej operacji przecięcia wstęgi (tak naprawdę wstążeczki) w budynku Automobilklubu przy ul. Żołnierzy I Armii WP. Jeśli większość z czytających nie zna szczegółów (a raczej tak właśnie jest), spieszę z informacjami.
Otóż wczoraj, 25 stycznia nastąpiło uroczyste “otwarcie” nowego pomieszczenia dla naszego stowarzyszenia. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności udało nam się wynająć pomieszczenie biurowe wraz z dostępem między innymi do sali wykładowej. To właśnie do tej sali członkowie zarządu przecinali wstążeczkę jako symbol wejścia w nowy rozdział w historii stowarzyszenia, w którym nie musimy się już martwić o salę do zajęć, zebrań, spotkań integracyjnych, a także o biuro, w którym już znalazły miejsce nasze wyroby artystyczne, literatura, pamiątki, itd.
Po dokonaniu tego ważnego aktu i po krótkim przemówieniu prezeski Eli Ferenc (100 lat też śpiewaliśmy) , przy dobrze schłodzonym (dzięki Andrzejowi L) winie musującym-szampanie bezalkoholowym przystąpiliśmy do części mniej oficjalnej. Główną atrakcją był dobry (naprawdę) tort autorstwa Loni A, który Ela, jako główny gospodarz spotkania, zaczęła kroić , jak to się zwykło czynić w takich przypadkach. Oprócz krojenia, Ela, co ważne, przekazała kilka nowych komunikatów dotyczących nowych zajęć (taniec z Parkinsonem), ich grafiku, dojazdu do budynku Automobilklubu, itd. Ja z kolei przedstawiłem nową koncepcję zajęć z psychologiem oraz możliwości autorskich prezentacji swoich pasji, życiowych dokonań, wspomnień, itp. Chodzi o to, aby stowarzyszenie żyło, aby nasi członkowie byli aktywni, chcieli przychodzić na spotkania i się integrować. Wczorajszy dzień był tego dobrym przykładem.
Nie mogę oczywiście nie wspomnieć o naszych gościach ze stowarzyszenia PARK ON z Gdańska-Oliwy w osobach Urszuli Wyrwińskiej- prezeski oraz Oli Węgorzewskiej. Prezent z ładną kokardką dla Eli jest widoczny na zdjęciu pani Uli. Dziękujemy za wizytę w naszych nowych progach. Była także inna niespodzianka, której na zdjęciach nie widać, ponieważ miała miejsce przed spotkaniem. Otóż nasza koleżanka Asia Halbryt, znana nam z pełnienia funkcji gospodyni na swojej działce w czasie grilla w sierpniu ub. roku, przyniosła po prostu dużego , zielonego kwiata. Nazwy nie ustalono, choć widniała na etykiecie, ale niestety była to nazwa………..łacińska. A z tym językiem jakoś kontaktu większego nie mieliśmy. Kwiat stoi u Eli w biurze, a my dziękujemy Asi za dobry pomysł.
Wczoraj stworzyliśmy piękną, rodzinną atmosferę. Kontynuujmy to. Bądźmy razem. To naprawdę nic nie kosztuje, a ile daje siły. Jakby ktoś popatrzał wczoraj na tych kilkadziesiąt osób, nie powiedziałby, że to osoby chore, zgnuśniałe, smutne. Wręcz przeciwnie. Uśmiech nie schodził nam z twarzy. Zauważyła to nawet nasza nowa koleżanka, pierwszy raz będąca w naszym gronie. Tak właśnie było.
Spotkanie dobiegało końca. Pozostało jeszcze sprzątanie, co poszło nam jak zwykle szybko i profesjonalnie.
A ja tam byłem i szampana piłem, a teraz przedstawiam galerię zdjęć.
a teraz niespodzianka – jeszcze kilka ujęć w nagrodę za wytrwałość w lekturze
i jeszcze jedna niespodzianka – nie potrafię powiedzieć ile ich będzie, bo cały czas spływają do mnie nowe zdjęcia. A ta niespodzianka to zdjęcie Asi, tej, która przyniosła niezidentyfikowanego kwiatka i Andrzeja L, naszego firmowego fotografa, którego nigdy nie ma na zdjęciach. Wyjątek od tej reguły poniżej.
wasz redaktor AK
Comments are closed