Otrzymałem do przeczytania ostatnią książkę M. Foxa, założyciela znanej Fundacji ukierunkowanej na badania zmierzające do rozwoju terapii i poszukiwania nowych leków na naszą chorobę. Tytuł? „Nie ma jak przyszłość”. Oczywiście znam/y autora, wiele razy oglądałem wszystkie Powroty do Przyszłości, ale przecież to tylko aktorska strona Michaela. Jakie jest jego wnętrze, relacje rodzinne, myśli? Jak choroba wpłynęła na jego życie?
O tym właśnie jest ta książka.
Dopiero co ją przeczytałem i na gorąco postanowiłem „popełnić” ten artykuł, choćby z braku innych ciekawych pozycji ze świata. Moje wnioski, uwagi , ogólnie recenzja?
Przede wszystkim , czytając, czułem się jakby to było o mnie. Niekoniecznie te same, ale bardzo podobne objawy, przypadki powodują, że identyfikujemy się z Michaelem, bo choroba ta sama, stan ruchowy i psychologiczny u każdego inny, ale przynajmniej odnajdujemy się w tej bajce, bo w niej jesteśmy. Opisy jego codziennej walki z przemieszczaniem się, czy to w domu, czy poza, np. w studiach filmowych przybliżają nas do siebie. Problemy z chodem, “przymrożenia” są udziałem wielu z nas. Upadki, czasem fatalne w skutkach uczą nas pokory, przewidywania co może się stać. To morał i nauka jaką musimy wyciągać z takich opowieści. Honor i ambicje, aby być niezależnym i pozostawać bez opieki należy schować, niestety, głębiej. Michael chciał pójść na skróty i będąc sam w domu, w nieszczęsnej kuchni, doznał upadku, tak że jego lewa ręka okręciła się wokół swojej osi i po prostu, skręcona i złamana zwisała z jego boku. Ledwo zakończył rehabilitację po operacji kręgosłupa, gdzie ulokował się guz nowotworowy, to czeka go teraz kolejna. Oczywiście nie na kilka dni, lecz tygodni i miesięcy. Poniżej fragment tekstu jak lekarz opisał jego rękę.
Lekko nie miał, na pewno. Jednak walczył, z ogromną pomocą rodziny, zwłaszcza żony Tracy. To druga nauka – NIE PODDAWAĆ SIĘ, choć w tej wojnie, niestety, od czasu do czasu trzeba Jamesowi ( Parkinsonowi) oddać zwycięstwo, tak jak u naszego bohatera – koniec jazdy samochodem, koniec golfa oraz istotne dla niego – koniec aktorstwa. Dobrze, że jest fundacja.
Moją uwagę zwrócił fragment tekstu, wydaje mi się , mogący być jakimś mottem dla wielu z nas. Zrobiłem zdjęcia (nie chciało mi się przepisywać – to lenistwo mam też?)
Książkę polecam. Każdy odbierze ją inaczej, dla siebie. Z innymi przemyśleniami. Twierdzę jednak, że wiele będzie takich samych. Podobna sytuacja ma miejsce w stowarzyszeniu. Różnimy się objawami, terapiami, lekami, ale identyfikujemy się. czujemy się zintegrowani i RAZEM. Książka pokazuje, że również można poczuć takie więzi na odległość, w tym przypadku przez ocean, do Nowego Jorku. Ja poczułem i wiem, że nie jestem sam.
DUŻO DOBREGO ŻYCZĘ
popełnił: AK
Comments are closed