Wróciliśmy po dłuższej przerwie do sali w Gdyńskim Centrum Organizacji Pozarządowych. Ktoś spyta – po co, przecież macie już nowe możliwości w AKM-ie, czyli Automobilklubie Morskim? Owszem, mamy i to nawet coraz lepsze, bo klub właśnie wyposażył salę wykładową w profesjonalny zestaw, tj. rzutnik z ekranem. Na pewno się przyda. A wracając do GCOP, mamy dwa, a nawet trzy powody, aby tam się pojawiać.
Pierwszy, mamy sentyment do tej Sali. Do pojawienia się AKM-u właśnie przy 3 Maja był nasz jedyny punkt spotkań , czy to integracyjnych czy tych poświęcanych na zajęcia
Drugi, przy braku naszej aktywności w Centrum narażamy się na ryzyko odebrania nam możliwości spotkań, no bo skoro nie używacie, widać nie potrzebujecie.
Trzeci, bez wątpienia dojazd na 3 Maja jest dużo lepszy niż do AKM-u.
Tak więc, wczoraj spotkaliśmy się w GCOP na integracji. Można się było domyślić jaka była frekwencja. Odpowiadam – duża. Nie było nawet jakiegoś przebojowego tematu, który wzbudziłby zainteresowanie jeszcze większej części naszych podopiecznych, pomimo to i w tę sobotę, a także tydzień wcześniej na integracji online widać było spore zaangażowanie. To, oraz przedstawiane nam, członkom zarządu opinie pokazują wyraźną potrzebę takich spotkań. Są one korzystnym uzupełnieniem zajęć typu arteterapia, tenis czy gimnastyka, gdzie ludzie się, owszem, integrują, ale inaczej. A jednak przyzwyczajeni jesteśmy do rozmów, dyskusji, prezentacji przy stoliku z kawą czy herbatą i jeszcze słynnymi „ciasteczkami”. Tak to funkcjonuje na całym świecie. Będziemy więc starać się robić w miesiącu dwie integracje, jedną w sieci (sobota lub inny dzień tygodnia – do ustalenia), drugą w GCOP (w soboty o 10.00).
A co się działo w sobotę? Nie było fajerwerków ani celebrytów, za to przyjęliśmy do naszego grona nową koleżankę Jolę. Zawsze w takich przypadkach mamy mieszane uczucia. Cieszymy się z nowych koleżanek/kolegów , ale martwimy się, że się pojawiają, bo to oznacza, że chorych przybywa. Na dodatek jeszcze wielu z nich zaczyna znajomość z panem P. za wcześnie, jak właśnie Jola. Jak słyszymy , że przed 60-ką, a czasem przed 50-ką, to radości w nas nie ma.
A tak poza tym było wiele rozmów w mniejszych lub większych grupach, były aktualne informacje od prezeski Eli i ode mnie m. innymi o świadczeniu wspierającym czy też idei dzienniczka Hausnera. Interesującą nowością jest pomysł wernisażu prac członków stowarzyszenia zaplanowanym na kwiecień. Zapewne to zdopinguje starych wyjadaczy np. arteterapii lub malarstwa do pokazania co jeszcze potrafią, ale także nowych świeżaków artystycznych do pokazania, że w ogóle istnieją i COŚ są w stanie „wymodzić”. No, no, zobaczymy kto się objawi.
Reasumując, jak zawsze fajna integracja, w dobrej atmosferze, bez sensacji, choć Lucynka odsłoniła nieco ponurych szczegółów swoich sennych przygód z …………..Wątek do omówienia po godz. 22.00.
Dziękuję za uwagę. Polecam się na przyszłość, a teraz kilka zdjęć znanych już niektórym z FB.
Pozdrawiam
AK
Comments are closed