Inne imiona jak Jan, Barbara, Adam, Ewa też mają znane daty obchodzenia, choć jest jedna różnica między nimi a tytułowymi bohaterami, a mianowicie taka, że tylko dla Jędrusiów pozostała do dziś tradycja spotkań Andrzejkowych, zwłaszcza tych z główną częścią rozrywkową jaką jest lanie wosku. Sam pamiętam ,takie zabawy robiliśmy w domu z naszymi dużo młodszymi synkami. Trochę ta tradycja zanika, ale każdy organizator może taki punkt z łatwością wstawić do programu zabawy.
I my podążamy za tradycją, co spowodowało podjęcie decyzji o organizacji takiej zabawy. A ponieważ jesteśmy kreatywni (a co, nie możemy się pochwalić?), więc hasłem tegorocznej imprezy zostało słowo KAPELUSZE. Co to oznacza? Ano, że każdy w jakimś nakryciu głowy przyjść musi. Pełna dowolność w wyborze, co w założeniu miało wywołać efekt zaskoczenia i niespodzianki. Tak też się stało, co zobaczycie , drodzy czytelnicy w galerii zdjęć.
Prawie wszyscy, my chodzący i sprawni z naszego stowarzyszenia spotkaliśmy się wczoraj po południu w naszej siedzibie, z dobrymi humorami, nastawieni na dobrą zabawę i z …….kapeluszami. Nawet jak ktoś nie miał nic wystrzałowego w domu, byli wśród nas hurtownicy, co mieli cosik w zapasie. Te nadwyżki znalazły się zaraz na głowach naszych biednych, jak ich nazwać? Bezkapeluszowców? Ale ponieważ tu nie lekcja j. polskiego, więc kontynuujemy dalej naszą opowieść.
Wszystko, jak zawsze, przygotowaliśmy dla siebie na tip-top, albo na ping-pong (bo tenis wywiera na nas coraz większe wrażenie). Ogólnie muszę stwierdzić, że nasza grupa podlega prawom “ewolucji” w aspekcie nastawienia do drugiego, chorego kolegi lub koleżanki, co nie tylko w moim, zapewne mniemaniu, już doprowadziło do fantastycznej INTEGRACJI. Naprawdę znamy się (choć jeszcze kilka ciekawych życiorysów wymaga prezentacji), lubimy się (?), czekamy na spotkania. Może nie każde zajęcia są tak licznie obsadzone, ale te o charakterze integracji, zabawy, wiedzy prawie zawsze.
Po części pierwszej, konsumpcyjnej nastąpiła część „andrzejkowa”, co wyraziło się w zaśpiewaniu CZTEREM ANDRZEJOM Sto Lat i wręczeniu przez Panią Prezes małych upominków, akurat do powieszenia na choinkę. Było też bezpieczne wino musujące, czyli 0%.
Były i baloniki z fajnymi sentencjami, typu „Los uśmiechnie się do Ciebie”, „Dziś spotka Cię coś dobrego” albo „Graj w Totka” – tu się zagalopowałem, sorki. Było też BINGO, gra z liczbami. Losowane w bębnie, kręconym przez Elę F., musiały u każdego uczestnika jak najszybciej trafić w sześć liczb w jednym z kilku rzędów na kartce liczbowej. Pierwszy, kto stwierdzi zgodność tych sześciu cyfr krzyczy BINGO. Wczoraj tą osobą okazała się Bożenka, akurat moja małżonka. Potem były kolejne Binga. Z innych zabaw warto wspomnieć rzucanie monetą do pojemnika z wodą. Trafienie oznacza, że wypowiedziane przed rzutem życzenie musi się sprawdzić. Zobaczymy. Może komuś się spełni?
Powolutku impreza miała się ku końcowi, ale jeszcze nie jest koniec tej historii. Odwiedziła nas bowiem, zupełnie niespodziewanie nasza super fajna koleżanka Ania A-Green. W ostatnim okresie czasu musiała się przesiąść na wózek, co jest niewątpliwie mało ciekawym zwrotem w sposobie poruszania się. Przyjęliśmy Anię z radością.
I na koniec nie mogę nie skomentować i nie wrócić do tematu „wystroju” uczestników. Niewątpliwie najbardziej efektowne przebranie zaprezentowała koleżanka prezeska Ela. Strój czarownicy (może nie takiej złej), czy też była to wróżka, był bezkonkurencyjny.
Na drugim miejscu wrażenie wywołał kapelusz Lucynki W. Wzięty chyba prosto z planu filmu „Harry Potter”.
Co z kolei dało się zauważyć u panów, zwłaszcza Andrzejów? Styl wakacyjny, jasne kolory, wdzięk i bezpretensjonalność (przypomina się Kydryński, wam też?).
I to by było na tyle. Z nadesłanych zdjęć powstała galeria do której teraz zapraszam.
Do kolejnego spotkania na stronie.
pozdrawiam
wasz redaktor AK
Comments are closed